Paul Stanley i Gene Simmons oglądają Album „Music From The Elder” 40 lat później
Paul Stanley i Gene Simmons z Kiss oglądają album „Music From The Elder” 40 lat później.
zapis wideo
LYNDSEY PARKER: mam nadzieję, że mi się spodoba, ponieważ w tym roku przypada 40.rocznica wydania płyty, która, jak sądzę, nie była wtedy krytycznie rozumiana, ale w pewnym sensie przeszła renesans, a to jest „muzyka z”The Elder””. Magazyn „Classic Rock” umieścił go na liście 20 najbardziej niedocenianych albumów klasycznego rocka w historii.
wiem, że to było w połowie fazy przejściowej dla Kiss. Kilka lat później makijaż znikał na jakiś czas. Ale jaki był pomysł lub sposób myślenia w tak ambitnym projekcie, który był wtedy dużym ryzykiem?
Paul STANLEY: zgubiliśmy się. Mieliśmy urojenia. Staliśmy się samozadowoleni i trochę niewdzięczni za sukces, który osiągnęliśmy i na czym on był oparty. Więc byliśmy leniwi. Myślę, że wszyscy czuliśmy się bardzo komfortowo w bogatym, że tak powiem stylu życia i bardziej martwiliśmy się tym, jak postrzegają nas współcześni, a nie nasi fani. I myślę, że fani zostali porzuceni.
i nie mogliśmy zrobić rockowego albumu. Nie mieliśmy zębów. W tym momencie gumowaliśmy.
GENE SIMMONS: kiedy coś robisz, chcesz autentyczności i szczerości. To był nieuczciwy rekord. „Starszy” został źle skierowany. Byliśmy bardzo popularni i graliśmy na stadionach i w ogóle, i mieliśmy zmianę w składzie. Peter Criss uległ pewnym stereotypom w rock and rollu, a my wszyscy, Ace i ja, głosowaliśmy na jego wykluczenie z zespołu. Więc mamy nowego faceta, Erica, niech Bóg go błogosławi, który niestety zmarł.
i mieliśmy trochę wolnego czasu, a ja byłem w Beverly Hills Hotel, ze wszystkich miejsc, ponieważ zacząłem się wygłupiać z filmami i poznawaniem takich ludzi — chodziłem do Paramount Pictures, jak te wszystkie rzeczy. W końcu nakręciłem kilka filmów i wyprodukowałem kilka, ale nie było to dla mnie prawdziwe i zacząłem pisać.
a to co napisałam było na papeterii Beverly Hills, hotel, ” The Elder.””Kiedy ziemia była młoda, była już stara”, a zaczęło się od opowieści, którą chciałem zamienić w film, coś w stylu Tolkiena i inspirację obserwatora z Marvela i tak dalej.
sprowadziliśmy Boba Ezrina, który do tej pory wyprodukował prawdopodobnie naszą najlepszą płytę, „Destroyer”. To Bob Ezrin powiedział, zróbmy nagranie koncepcyjne. Gene, podoba mi się Twoja historia. Stwórzmy piosenki na podstawie Twojej historii.
PAUL STANLEY: kiedy spotkaliśmy się z Bobem Ezrinem, naprawdę mieliśmy nadzieję, że pomoże nam uratować statek, że tak powiem. Wszyscy wpadliśmy na pomysł, żeby pokazać ludziom. Pokażemy im, jak mądrzy i muzykalni jesteśmy. To naprawdę wynikło z tego, że w tej chwili nie możemy rządzić. Cóż, nie można uciec od dyskografii Boba i jego kredytów.
i czy to naprawdę kształtowało Alice i zespół na to, czym byli-to znaczy, widziałem to z pierwszej ręki, kiedy pracowaliśmy razem nad „Destroyer”, i nagle pomyślałem, och, teraz wiem, skąd pochodzi ta część basu lub ta figura perkusji. Bob był nieodłączny i tak ważny dla Alice, a „ściana” jest świadectwem jego błyskotliwości.
a „Destroyer” był dla nas prawdziwym obozem startowym. Szczerze mówiąc, myślę, że wszyscy mieliśmy nadzieję zrobić coś wielkiego. I wiesz, czasami upadasz. A kiedy spadasz z 8-calowych obcasów, spadasz daleko.
LYNDSEY PARKER: tak, zawsze się zastanawiałam, ponieważ w tym samym czasie, kiedy ukazał się album „muzyka z” The Elder”, był film” The Wall”, a Bob Ezrin pracował nad „The Wall”.”Więc zawsze zastanawiałem się, czy „The Wall” Pink Floyd był w ogóle inspiracją dla ciebie, aby tak jakby mieć własną „ścianę”.”
GENE SIMMONS: Cóż, prawdziwa historia „starszego” była tego rodzaju złudzeniem. Hej, kto miał Tommy ’ ego. Zróbmy sobie Tommy ’ ego. Jakby Zeppelin nie miał Tommy ’ ego. Dobrze im poszło.
PAUL STANLEY: to było szaleństwo.
LYNDSEY PARKER: jednak pracowałaś z Lou Reedem, co jest cholernie fajne. Wiele zespołów rockowych byłoby bardzo zadowolonych, mogąc to powiedzieć.
PAUL STANLEY: Cóż, Lou był na niektórych próbach, Lou też mieszkał po drugiej stronie ulicy ode mnie, a Bob też mieszkał po drugiej stronie ulicy ode mnie. To był projekt sąsiedzki.
GENE SIMMONS: namówiliśmy Lou Reeda na jeden dzień i zaczęliśmy się wygłupiać z tekstami. Na jednej z gazet Lou napisano „świat bez bohaterów” i od razu każdy z nas-być może ja, Paul lub ktokolwiek z nas-to fajny tytuł. A co ze światem bez bohaterów? Cóż, świat bez Bohaterów to nie miejsce, wiesz, i tak dalej.
tak więc piosenka sama się napisała w oparciu o niektóre rzeczy, które miał Paul, czyli każdy kawałek twojego serca. Paul zawsze pisze bardziej romantyczne rzeczy. To chcecie usłyszeć.
Czasami jest hammy. Większość moich wokali tam, jeśli kiedykolwiek widziałeś „the Little Rascals” i Alfalfa śpiewaliby w tym pseudo-operowym głosie, albo próbowali.
LYNDSEY PARKER: czy planowana była kiedyś produkcja sceniczna czy film? Czy były jakieś plany, które nigdy nie doszły do skutku?
GENE SIMMONS: tak, właściwie mieliśmy Christophera Makepeace ’ a — był wtedy aktorem, który właśnie wyszedł „mój ochroniarz.”Został obsadzony w głównej roli, a my zaczęliśmy ją obsadzać. Nie pamiętam, czy Patrick Stewart był zaangażowany jako Morfeusz. Mógł być.
ale zaczęło się dostawać trochę nóg i mieliśmy zrobić, no wiesz, film. Ale jak większość filmów, ponad 95% nigdy nie powstaje, mimo że są skrypty i wszystko. Więc mieliśmy leczenie oparte na, mam na myśli, moje leczenie, ale to się skończyło, i tak jakby zrezygnowaliśmy z niego.
Równie dobrze moglibyśmy porozmawiać o wystrzeleniu rakiety na Marsa. Możesz o tym mówić, ale jest w tym tyle rzeczy. I szczerze mówiąc, jeśli miałbyś wysłać rakietę na Marsa, potrzebowałbyś rakiety i paliwa. A jeśli chodzi o „starszego”, to chyba też nie mieliśmy. To było wymuszone i myślę, że piosenki nie były świetne, a my byliśmy pełni siebie.
GENE SIMMONS: jest kilka piosenek, które lubię. Lubię „ja”, które było na wpół autobiograficzne o moim odczuciu na temat antynarkotyków. Wierzę w siebie. Dlaczego miałbym zranić swoje ciało i umysł? Wierzę w siebie. Było tam kilka porządnych piosenek.
ale brakuje tylko szczerości. Był to album z błędami.
PAUL STANLEY: było wiele problemów w zespole, a Bob miał swój udział w problemach. I był to album, który dla mnie był tylko zdjęciem grupy ludzi, którzy zostali zagubieni. Trzeba było tam być, żeby wiedzieć, jak trudno jest doprowadzić to do końca, a to w szczególności niczyja wina. To my wszyscy. To było symptomatyczne, że nie byliśmy w dobrym miejscu.
PAUL STANLEY: A to nie znaczy, że twoja opinia nie jest tak ważna jak moja. Jeśli „Klasyczny Rock” lub ktoś chce myśleć, że jest niedoceniany, niech Bóg im błogosławi. To znaczy, że sprzedaliśmy sześć egzemplarzy.